czwartek, 25 listopada 2010

Co nieco o noszeniu


Gdy dziecko przychodzi na świat dostajemy je na ręce, chcemy  je utulić. Nosimy, przytulamy, bujamy. Jednak szybko okazuje się, że wielu ludzi odradza takie postępowanie. Przyzwyczaji się, mówią, i dopiero potem bedziesz miała kłopot. Nie noś go - jak się wypłacze to zaśnie. Często serce nam się ściska, ale odkładamy dziecko do łóżeczka, wózeczka czy fotelika. Dla jego dobra, myśląc w duchu.
Tymczasem dzieci od tysiąca lat były noszone, co było bardzo naturalnym sposobem wychowania. Zastanówmy się nad tym przez chwilę. Dziecko rodzi się znając na tym świecie tylko jedną istotę - matkę. Oprócz tego zna kilka dźwięków: bicie serca, głos matki i być może ojca, często puszczaną muzykę, stale powtarzające się hałasy. A jego mózg nie jest w pełni wykształcony i wieu rzeczy musi się nauczyć: przede wszystkim dziecko nie ma poczucia ciągłości. Gdy mama znika mu z zasięgu zmysłów - to dla noworodka tak, jakby znikła na zawsze. Stąd jego rozpaczliwy płacz, gdy nie ma nas w pobliżu. To nie fanaberia, nie żadna chęć podporządkowania sobie rodziców. To najzwyklejszy instynkt samozachowawczy. Bez mamy nie przeżyję - krzyczy nasze dziecko w swoim prostym języku.Więc weźmy je na ręce, prztulmy, nośmy. A jak nosić? Najlepiej w chuście. Gaja jest noszona w ten sposób od piątego dnia swojego życia. Lubi to, a ja mam ręce wolne do pracy i do zabawy :) Dziecko przy którym nieustannie jest opiekunka to dziecko spokojne i pogodne. A poza tym noszenie dziecka to jeden z pierwszych sposobów w jaki możemy przekazać dziecku, że je kochamy. Zatem pójdźmy za głosem instynktu i poprostu weźmy nasze maleństwo na ręce.
A później? Cóż, dziecko dużo noszone na rękach we wczesnym dzieciństwie, gdy zacznie poruszać się samodzielnie będzie z radością i ufnością penetrowało coraz dalsze obszary, aż w końcu porzuci nasze ramiona. Co przyniesie ze sobą i ulgę i żal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz