poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Przedświątecznie

Święta to niejednokrotnie, pośpiech, sprzątanie i nerwowa atmosfera. Rodzice chcę zdążyć ze wszystkim na czas, dzieci często spychane są gdzieś w kąt, a zdanie nagminnie powtarzane to:"nie przeszkadzaj mi teraz". Nic dziwnego, że z takich dzieci wyrastają nastolatki, które nie lubią świąt, i jedyne co je trzyma przy wspólnym stole to obowiązek...
W tym roku, gdy powiedziałam Kalinie, że zbliżają się święta i trzeba przygotować ozdoby, wykrzyknęła: "hura, będziemy znów robić łańcuchy". Ucieszyła mnie ta reakcja i rzeczywiście postarałyśmy się zrobić łańcuch ze zwierzątek, ale w efekcie pięknie pomalowane przez Kalinę zwierzątka świąteczne po przyklejałyśmy na szyby.  Bo nasze pomysły ewoluują, zmieniają się i każdy może w każdej chwili dodać coś nowego. Staramy się podążać za pomysłami dzieci, nadać im tylko pewien początkowy kierunek i patrzeć gdzie młoda wyobraźnia dotrze. A miejsca do których docierają dzieci są naprawdę niesamowite :)
Oczywiście oprócz dekoracji świątecznych, jest też trochę pracy w kuchni i przy sprzątaniu. Kalina bardzo chętnie we wszystkim uczestniczy i staram się zawsze pozwolić jej choć spróbować robić to co chce. Odkurzanie i zmywanie to już stały punkt jej pomocy. Ale w tym roku chciała myć okna - i okazało się, że to jest rzeczywiście świetna zabawa. Prawie tak wspaniała jak śmigus-dyngus, który u nas trwał aż cztery dni (i nie wiadomo czy już się skończył)...

My staramy się święta przygotować wspólnie. Może przez to nie jest idealnie i nie wszystkie okna są umyte na czas, ale za to jest dużo radości i śmiechu. A o to przecież w czasie świąt chodzi.
Dużo świątecznego, rodzinnego czasu, mokrych podłóg i wielu uśmiechów...

środa, 20 kwietnia 2011

Ogrodowe porządki

Nadszedł wreszcie czas ogrodowania! Słońce świeci, raz jest cieplej, raz trochę chłodniej, ale codziennie staramy się korzystać z uroków ogródka. Pielimy, podlewamy, kopiemy lub po prostu leżymy na trawie machając nogami :) Kalina zna dobrze ten okres i jest zafascynowana pracami w ogrodzie, zaś Gaja stawia pierwsze kroki na nierównych ścieżkach. I jest jej wspaniale.
Gdy pierwszy raz po zimie wyszliśmy do ogrodu, Gaja była zachwycona. My przeglądaliśmy pozimowe szkody, zaś ona na czworaka starała się dotrzeć w różne miejsca. W pewnej chwili zobaczyłam ją leżącą na ścieżce, całą upiaszczoną i bez jednego buta. Śmiała się. Pozwolić dziecku na swobodę w ogrodzie, to pozwolić mu ubłocić się, pomoczyć rękawy czy buty, wybrudzić spodnie. A jednocześnie nasz maluch może nieskrępowanie podziwiać przyrodę, opiekować się kwiatami, oglądać motyle i słuchać śpiewu ptaków. Brudne, umorusane dziecko, które może wszystkiego dotknąć, złapać za motykę, nawet tą dorosłą i wsadzić rączkę w piach, to dziecko szczęśliwe. I dziecko, które się uczy, poznaje, doświadcza.
Pozwólmy naszym dzieciom na swobodę w ogrodzie. Czasem wyrwą nam kwiat, na który czekamy - w przyszłym roku też zakwitnie, czasem  podepczą świeżo skopaną ziemię - można przecież przekopać ponownie, czasem nawet poliżą jakiś kamień - zdarza się... Przede wszystkim jednak nauczą się czerpać radość z przyrody, obcować z nią. A to przecież ważne w dzisiejszym zabieganym świecie.

niedziela, 17 kwietnia 2011

W Krakowie


Podróże kształcą - wszyscy to wiedzą. Ja jednak pierwszy raz zastanawiałam się czy dobrze robię zabierając moje dwie córy na weekend do Krakowa. Ponad 600 km pociągiem, może tym razem przesadzam, myślałam... Oczywiście wszystkie moje obawy okazały się bezpodstawne - dzieci jak to dzieci uwielbiają podróże, nowe miejsca i oczywiście smoka wawelskiego :) Wystarczy się odważyć, zrobić pierwszy krok i wsiąść do pociągu, a wszystko toczy się dalej samo. Kuszetka, którą jechaliśmy, była dla Kaliny ekscytującą przygodą, biegała, malowała, spała i wspinała się na górne łóżka. Jak tylko wysiedliśmy spowrotem w Gdańsku, powiedziała że dziś wieczorem też chce jechać pociągiem :)
Dzieci uwielbiają poznawać nowe miejsca. Moje dziewczyny, choć tak różne, zawsze bezbłędnie wpisują się w nasze podróże. Są zaciekawione, zwiedzają, oglądają. A wieczorem zmęczone śpią. Wystarczy im na to pozwolić. Kalina potrafi zasnąć wszędzie, a Gaja czeka aż ja się położę obok. Jednak każde miejsce do którego przybywaliśmy, najpierw z Kaliną, a później już z dwójką dzieci, okazywało się być dobrym wyborem. Jest bowiem tak, że dzieci potrafią się wpasować w środowisko, społeczność, w której się znajdą. I na dodatek lubią nowe bodźce, są niezmiernie ciekawe świata. Gdy te zdolności są rozwijane od najmłodszych lat, wtedy żadna podróż nie będzie dla dziecka starszna, każda wyprawa będzie po prostu nową wspaniałą przygodą.
Tak też było tym razem, Kalina wieczorem przytuliła się do mnie i z dumą powiedziała: mamo, jesteśmy podróżniczkami. A Gaja nawet przez chwilę nie była niezadowolona (a w domu jej się to czasem zdarza...). Ważne jest by zaufać dzieciom i pokazwyać im świat z radością i bez ograniczneń. One wtedy będą się dobrze bawić z nami a my z nimi. I o to przecież chodzi :)

środa, 6 kwietnia 2011

Pierwszy roczek


Pierwszy roczek Gai za nami. Wspaniały rok. Rok bliskości, dotyku, zaufania. Rok ogromnej nauki. Ja nauczyłam się godzić moje córki, znajdować czas dla obu i wymyślać takie aktywności w których możemy uczestniczyć wszyscy razem. Gaja nauczyła się całego świata. Odkryła słońce, ciepło i wiatr. Odkryła zapachy kwiatów, które dzielnie przynosiła jej Kalina, śpiewy ptaków i miękkość kociego futerka. Odkryła niezliczoną ilość dźwięków, smaków, zapachów, kolorów. Nauczyła się porozumiewać z nami i sygnalizować niektóre swoje potrzeby.
Z noworodka, który ledwo widział i nieporadnie machał malutkimi rączkami Gaja przeistoczyła się w małą dziewczynkę, która wszędzie wchodzi. Mimo że z wypraw przynosi czasem guzy, a raz nawet polała się krew, to nie rezygnuje, tylko dziarsko uczy się sięgać dalej. I choć czasem brakuje mi tej bliskości, gdy zamotana w chustę spędzała przy mnie cały dzień, to jednak jej rozwój i osiągnięcia napełniają mnie radością.
Pierwszy rok życia dziecka, to rok zaufania, rok akceptacji, bliskości, rok, w którym dziecku nie stawiamy wymagań, by mogło swobodnie rozwijać się w najlepszym dla niego tempie. Tempie, które tylko ono sobie wyznacza. Najcenniejszy dar dla dziecka w tym czasie to nasza bliskość.A nasze najważniejsze zadanie to rozpoznawanie i spełnianie jego potrzeb, bycie obok. Gaja teraz słodko śpi na moich kolanach, a ja patrzę i wiem, że to co ona wyniesie z tego roku to tylko kilka emocji i wzorców zakodowanych w zakamarkach jej mózgu. Ale jakże ważnych dla jej późniejszego poczucia zakorzenienia w życiu, stabilności emocjonalnej, bezpieczeństwa....
Dzieci to istoty, które uczą nas z radością i ufnością patrzeć na to, co przynosi dzień...

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Dziecko w kuchni


Zajęta mama pół dnia spędza w kuchni - gdy tylko dziecko zaśnie, trzeba szybko lecieć przygotować obiad, zmyć naczynia... I w ten sposób matka zaprzepaszcza szansę na odpoczynek, a dziecko na wspaniałą zabawę. Bo przecież kuchnia to cudowne miejsce dla dziecka. A jak chcemy by czerpało radość z gotowania w przyszłości to pokażmy mu jak fajnie jest coś popichcić w kuchni.
Klina często zagaduje mnie - mamo, kiedy upieczemy ciasto. Lubi ze mną kręcić się po kuchni, lubi dosypywać, mieszać, zaglądać do garnków. Wiele niepowtarzalnych potraw powstało, gdyż ona chciała dodać jeszcze tego i oweg. Przepisy zawsze traktujemy luźno podczas naszego wspólnego gotowania, dzięki temu z ciasteczek bananowych zrobiłyśmy pyszne ciastka jabłkowe :)  Gaja też już zaczyna doceniać nasze kuchenne przygody. Najchętniej bawi się pianą i wkłada ręce we wszytko co robimy - dziś na przykład była zafascynowana konsystencją ciasta na chleb. Pasjonuje ją też wkładanie wszędzie łyżek i widelców...
Kiedy można zacząć gotować z dzieckiem? Ja zaczynałam zaraz po urodzeniu. Zawsze do kuchni szłam razem z maluchem, a czas snu dziecka był czasem zabierania się za rzeczy wymagające skupienia. W ten sposób dziecko uczy się pracy, ale także radości z robienia wspólnie małych rzeczy. Codzienne czynności stają się czymś naturalnym, a nie przykrym obowiązkiem. A czym wcześniej zaczniemy, tym bardziej w dziecku zagości przekonanie, że życie składa się z takich drobnych czynności, które dają radość. Oczywiście najpierw maluch bardziej przeszkadza niż pomaga, choć jest w tym dużo wdzięku i zabawy. Jednak przedszkolak wnosi już swój rzeczywisty wkład do domowych prac, co musi być odpowiednio docenione. Nie narzucajmy dziecku, lecz pozwalajmy włączać się w kuchenne prace, gdy tylko wyrazi taką wolę. Zawsze przecież można szybko wymyślić jakieś zajęcie - mieszanie, dosypywanie, mycie czy, ulubione przez Kalinę, miksowanie. Ostatnio nawet okazało się, że krojenie pieczarek jest wspaniałym zajęciem.

Zróbmy z gotowania wspólną zabawę, pozwalajmy dziecku włączać się, gdy tyko tego chce a zyskamy wiernego pomocnika, który wprawdzie czasem wsypie mąkę nie tam gdzie trzeba, albo zrobi zupę głównie kminkową, ale od czego jest nasza kulinarna wyobraźnia :) Odkrywanie wspólnie świata potraw jest wspaniałym przeżyciem, zarówno dla rodzica, jak i dla dziecka.