środa, 30 marca 2011

Bobas lubi wybór


Karmienie dziecka zabiera nam dużo czasu i energii. Przecież tak ważne jest zdrowe odżywianie. W radiu, telewizji, internecie - wszędzie  pełno wiadomości na ten temat. I mnóstwo rozwiązań. Co zrobić by twój nie-jadek jadł. Jak sprawić by z chęcią zjadał jabłka, pomarańcze i marchewki. Najlepszy na świecie rosół na przeziębienie. A nasze kochane dziecko, jak na złość, chce jeść tylko cukierki i pomidorówkę...
Uczenie dziecka smaków to poważne zadanie, które należy zacząć jak najwcześniej. Tym bardziej, że noworodek dopiero kształtuje sobie ten ważny zmysł. A niemowlak korzysta z niego wkładając wszystko co tylko znajdzie - do buzi. W ten sposób poznaje otaczający świat i doznaje nowych smaków.
To co możemy zrobić, by nasze małe dziecko w przyszłości bezproblemów zjadało posiłki, to wprowadzać urozmaiconą dietę. Czym wcześniej - tym lepiej. Przewagę tu mają dzieci karmione piersią, gdyż mleko kobiece ma różny smak, w zależności od tego co zje mama. O czym sama mogłam się przekonać, gdy trzymiesięczna Kalina odmówiła piersi, po tym jakobjadłam się rybą ;) Dodam tylko, że moja córka do dziś za rybą nie przepada...
Już przy pierwszych posiłkach dziecka można postawić na różnorodność. Gdy gotujemy same, każdy posiłek jest niepowtarzalny.Ważne by podawać dziecku to co i my lubimy jeść - te same przyprawy, składniki. Gdy dziecko będzie poznawać te smaki od najmłodszych lat, nie dojdzie do sytuacji, w której odmawia jedzenia naszych ulubionych potraw. Ja sama nie gotowałam oddzielnie dla Gai - jak tylko zaczęłam wprowadzać jej jedzenie - były to zupki, które jedliśmy wszyscy. Oczywiście z myślą o niej robiłam zupki tylko warzywne, a dosalane były na talerzu. Ale i tak poznała wiele smaków, warzyw i przypraw, które i my lubimy.
I druga bardzo ważna sprawa - pozwólmy dziecku jeść samemu, pozwólmy sięgnąć na talerz, by wybrać co chce.Wiem, że początkowo maluch robi wokół siebie okropny bałagan. Ale satysfakcja, jaką ma, gdy dostaje to po co sięgnął, jest ogromna. I szybciej uczy się samodzielności, co też nie jest bez znaczenia.
Pozwólmy dziecku wybrać. Niech wie, że jego gust jest ważny. Niech doznaje różnorodności w dotyku, smaku. Niech rozsmaruje masło na stole i pokruszy chleb. Kasze je ręką. To naprawdę wspaniała metoda, by dziecko polubiło posiłki i czuło jednocześnie, że jego zdanie jest ważne. Że to ono decyduje, kiedy skończyło jeść. Jednego dnia zje mniej, drugiego więcej. To naturalne. Dziecko samo się nie zagłodzi. Po prostu zaufajmy mu, ono naprawdę wie, czego potrzebuje jego organizm. Gdy na naszym stole gości zdrowe i różnorodne jedzenie maluch zawsze wybierze dobrze. Chce zjejść oliwkę, chce polizać sera, czy ugryźć cytrynę. Niech spróbuje. Maluch poliże, pozna coś nowego. Część może zje, część odrzuci. Ale doświadczenie jakie zdobędzie zaowocuje później, gdy bez problemu będzie zajadać posiłki jako przedszkolak :)

piątek, 25 marca 2011

Szczęśliwa mama


Każda mama chce dla swoich dzieci jak najlepiej. To oczywiste. Najlepsze szkoły, najlepsze zajęcia, najlepsze zabawki. A jeszcze pewnie trzeba uczyć się języka. I wyjechać na narty. Albo nad ciepłe morze. Ilu rodziców tyle pomysłów na to, co dla dziecka będzie najlepsze. I oczywiście wszyscy uważają, że jeżeli zapewnimy dziecku to i to i jeszcze tamto to mu w życiu się ułoży i będzie szczęśliwe. Jednak w ferworze zadań zapominamy, że aby nasze dziecko było szczęśliwe to musi obserwować szczęśliwych rodziców...
Częstym obrazkiem jest zabiegana, sfrustrowana matka, która próbuje wszystkiemu sprostać: praca, zakupy, gotowanie, sprzątanie, pranie. Wieczorem ma siłę jedynie dojść do własnego łóżka. Brak uśmiechu, ciągłe zmęczenie, nieustanna praca. Jak w taki sposób możemy wychować szczęśliwe dziecko? Jak pokazać mu drogę do szczęścia gdy same nie umiemy znaleźć chwili dla siebie? I te wyrzuty sumienia, które odczuwa nie jedna matka, gdy kupuje bluzkę lub próbuje przeczytać książkę czy obejrzeć film.
A może zamiast doprowadzać okna do błysku, warto czasem wziąć odprężającą kąpiel w wannie lub w jakimś zaciszu oddać się ulubionemu zajęciu, powierzając dzieciaki ojcu lub babci. I pomyśleć przy tym - muszę odpocząć, bo moje dzieci chcą widzieć szczęśliwą, uśmiechniętą mamę. Bo aby mieć siłę się z nimi bawić, potrzebuję też czasu dla siebie, czasu aby o siebie zadbać i się odprężyć.
Oczywiście, czas spędzony z dzieciakami jest najważniejszy. Ale by się rozwijać i kwitnąć kobieta potrzebuje też zrobić sobie jakąś małą przyjemność od czasu do czasu. Nie ważne czy to będzie spotkanie z koleżanką, wizyta w kinie u fryzjera czy u kosmetyczki lub choćby zwykłe zakupy - każda kobieta powinna zrobić coś tylko dla siebie i nie czuć się zakłopotana z tego powodu. Dzieci trzeba wiele nauczyć - a nauka szczęścia jest bardzo ważną lekcją. Nie zapominajmy więc sprawiać sobie drobnye przyjemności, które wywołają uśmiech na naszych twarzach :)

sobota, 19 marca 2011

Zabawki


We wszystkich sklepach bombardują nas półki z zabawkami dla dzieciaków. Plastikowe lalki, plastikowe samochody, domki i pociągi.Ceny przyprawiające o zawrót głowy. A użyteczność zabawek dość niska... Dziecko pobawi się trochę i w kąt odłoży. A i my często nie mamy ochoty taką zabawką bawić się z dzieckiem. Oczywiście przed mało wartościowymi zabawkami nie da się uciec - na pewno jakieś pojawią się w każdym domu. Można jednak czasem pokusić się o coś innego...
Dzisiejszy dzień spędziliśmy na wspólnych pracach. Wykonywaliśmy zabawki dla dziewczyn. Mierzyliśmy, przycinaliśmy, malowaliśmy. Dziś powstawały tylko i wyłącznie zabawki użyteczne: globus z papier-mache, różnej długości kartonowe patyczki do liczenia i tablica gwoździkowa do zabawy. A przy tym dobrze się wszyscy bawiliśmy. Kalina trochę pomagała, trochę robiła swoje malunki, zadowolona, że może używać farb akrylowych. A Gaja biegała dookoła i starała się wszystko zobaczyć. Jednym słowem wspólna praca :)
Myślę, że warto trochę poszperać w internecie lub poszukać ciekawych książek i pokusić się o wykonanie kilku zabawek dla dziecka. Mogą to być maskotki, laleczki, samochodziki, zabawki ze śmieci (co ma aspekt ekologiczny) oraz właśnie zabawki edukacyjne, które pozwalają dziecku poznać coś nowego. Dziecku dużo bardziej zainteresuje się zabawką, gdy wykona ją razem z rodzicami. Już podczas pracy pojawiają się pytania: a co to? a dlaczego?  Podążając za pytaniami dziecka, już podczas wspólnej zabawy nasze dziecko może się wiele dowiedzieć. I chętnie będzie do zabawki wracało, ucząc się ciągle nowych rzeczy.
Zamiast więc zastanawiać się, co zrobić z dzieckiem w sobotnie popołudnie, wykorzystajmy jeszcze dość krótkie dni i zasiądźmy do wspólnej pracy. Na pewno wyjdzie z tego mnóstwo zabawy :)

poniedziałek, 14 marca 2011

Podróże małe i duże

Wczorajszy dzień spędziliśmy na Kolosach w Gdyni. To wielkie wydarzenie, podróżnicy z różnych części Polski zjeżdżają się, by opowiadać o swoich wyczynach i oczywiści pokazywać zdjęcia z najróżniejszych części świata. A ponieważ my interesujemy się podróżami, to oczywiście nie mogliśmy tego ominąć. Kalina wróciła zachwycona. Oglądała zdjęcia z Afryki, o której tyle opowiada ostatnio. Zainteresowały też ją krokodyle z Nowej Gwinei. A oprócz tego spotkała dzieci, z którymi świetnie się bawiła. No i oczywiście tańczyła na koncercie :) A my, cóż, cieszymy się, że udało nam się obejrzeć kilka naprawdę interesujących prezentacji i spotkać miłych, otwartych ludzi. Jednak część czasu upłynęła nam na walce z obsługą, która starała się, by brykające dzieci podczas pokazów siedziały na krzesełkach. Oczywiście wszyscy rodzice doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nie da się cztero czy pięcio letniego dziecka zmusić do siedzenia i spokojnego oglądania slajdów (nie mówiąc o Gai, która bawiła się świetnie, lecz nie na oglądaniu zdjęć jej zabawa polegała).
Po wizycie mojego męża u organizatorów, ochroniarze w końcu odpuścili i pozwolili dzieciom biegać. Lecz zanim to nastąpiło odbyłam nie jedną ciekawą rozmową. Zaczęło się tak:
- Proszę pani, czy może pani pilnować te dzieci - zaczepił mnie pan w pomarańczowej koszulce i wskazał na pięć dziewczynek biegających dookoła. Szósta z nich, Gaja, właśnie przybiegła do mnie.
- Oczywiście, mogę - odpowiadam z uśmiecham - A czy wszystkie?
- A czy to pani dzieci? - pyta teraz pan ochroniarz. Może przyszło mu do głowy, że nie wyglądam na matkę szóstki...
- Jedno moje - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- No a gdzie rodzice reszty dzieci?
Na to pytanie już nie miałam odpowiedzi, gdyż oczywiście nie znałam tych dzieci. Rodzice siedzieli sobie tu i tam. A dzieci jak to dzieci, bawiły się wyśmienicie. I nie przeszkadzały nikomu, oprócz organizatorów, rzecz jasna.
Organozatorzy tłumaczyli się, że bepzpieczeństwo wymaga tego, by dzieci nie biegały, gdyż przejścia są jednocześnie drogami ewakuacji. Wydaje mi się jednak, że można uwzględnić obecność rodziców z dziećmi i tak zaplanować przestrzeń, by było też trochę miejsca dla biegających dzieci.

Bardzo martwi mnie sytuacja w Polsce, gdzie na większości imprez dzieci nie są mile widzianymi gośćmi. Chcemy wychowywać nasze dzieci, uczyć je jak świat wygląda, a na zwykłym spotkaniu podróżników o miejsce dla dzieci trzeba walczyć... A przecież nie stanowi chyba problemu zostawienie pewnego obszaru dla dzieci, a krzesełek czy podłogi obok dla rodziców, by mogli swobodnie obserwować swoje pociechy, nie rezygnując jednocześnie ze śledzenia pokazów na ekranach. Dziecko rozwija się mogąc uczestniczyć w normalnym życiu społeczności, nawiązywać znajomości z innymi dziećmi. A jednocześnie zerkać na to, co robią rodzice. Zaś w Polsce cały czas izoluje się rodziny od wydarzeń kulturalnych. Są rzeczy dla dorosłych i osobno dla dzieci. A przecież  większość tych wydarzeń "dla dorosłych" jest też wspaniałym miejscem dla dzieci. Do zabawy i poznawania. Dzieciom nie potrzeba dużo.Ot miejsce, gdzie będą mogły radośnie biegać razem, w okolicy swoich rodziców.
My wytrwaliśmy, przeprowadziliśmy kilka rozmów z ochroniarzami, zainterweniowaliśmy u organizatorów i wreszcie dano dzieciakom spokój. Ale ilu rodziców do tego czasu zdołało się wycofać. Ile mam wróciło, sfrustrowanych, że z dzieckiem nie można się rozwijać i poznawać świata, bo dziecko przeszkadza.
Myślę, że trzeba zmieniać świat, by pokazywać dziecko jako pełnoprawnego uczestnika, a mamę jako osobę, która jest obecna w wydarzeniach kulturalnych naszego społeczeństwa. Bycie matką to nie tylko pieluchy i gotowanie obiadów, ale także rozwijanie się i uczenie dziecka świata i życia społecznego. Nie da się tego zrobić siedząc w domu...

sobota, 12 marca 2011

Poczytaj mi mamo


Cała Polska czyta dzieciom. Potrzebna akcja, tym bardziej, że jak się popatrzy na statystyki czytelnicze, to nasz kraj wypada raczej kiepsko. Delikatnie rzecz ujmując... Ja jednakże chciałabym zwrócić uwagę, iż ważne jest także co czytamy naszym dzieciom. Jeśli przejrzymy literaturę dla najmłodszych, to okaże się, że większość wydawnictw idzie na łatwiznę, byle kolorowo, klasycznie bądź nie. A chyba oczywiste jest, że nasze dziecko, nawet najmłodsze, nasiąka nie tylko treścią, ale i estetyką oglądanych książek. A może przede wszystkim estetyką, gdyż do malucha początkowo przemawiają głównie obrazki...

Kalina od małego uwielbia księgarnie i książki. Zawsze można w ramach odpoczynku wstąpić z nią do EMPIK'u, gdzie moje bardzo żywe dziecko spokojnie zajmie się sobą. A ja oczywiście pomyszkuję na innych półkach :) Ale niestety dobrą książkę dla malucha dostać trudno. Dobrą, czyli wciągająco napisaną, ładnie zilustrowaną. Miłą dla oka i dla ducha. Taką, do której dziecko będzie chciało wracać.  A rodzic będzie ją czytał z przyjemnością...
Większość książek dla maluchów to pozycje jaskrawe i chyba tylko tym chcą przyciągnąć odbiorce. Dziewczynki to księżniczki, chłopcy to zdobywcy, wojownicy. Zanim przeczytamy taką książeczkę dziecku, powinniśmy się zastanowić, jaki obraz świata wyniesie dla siebie maluch, czego się dowie, czego nauczy. I czy my sami nie zanudzimy się podczas czytania...
Na szczęście jest już coraz więcej przepięknej literatury dziecięcej. Takiej, do której chętnie wracamy, pięknie zilustrowanej. Czasem Kalina po prostu ogląda niektóre swoje książki bez końca, tak przepełnione życiem ilustracje można w nich znaleźć. Warto zajrzeć do mniejszych księgarni w poszukiwaniu takiej literatury. Dla mnie niezastąpiony jest tu internet, gdzie można znaleźć już wszystko :)
My gustujemy ostatnio w Skandynawskich i Niderlandźkich bajkach. Ale każdy musi odkryć świat literatury dziecięcej sam. A może to być świat barwny, wzruszający. Zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych :) I pamiętajmy, że dobra książka powinna być wstępem do rozmów z dzieckiem, do odkrywania wspólnych ciekawych światów i poznawania nowych zjawisk :)

środa, 9 marca 2011

Instynkt dziecka


Nasze dzieci.Chcemy dla nich jak najlepiej. Gotujemy obiady, nakładamy czapki, zawiązujemy szaliki, usuwamy niebezpieczne sprzęty z zasięgu ich rąk. Chcemy je chronić. Czy aby zawsze słusznie? Wiadomo, o dziecko trzeba się troszczyć, ale prawdą też jest, że każde dziecko posiada silny instynkt samozachowawczy. U małego dziecka przejawia się on płaczem - w sytuacjach w których czuje się zagrożone - dziecko po prostu płacze. Gdy przyjrzymy się noworodkowi możemy zauważyć, że płacze głównie gdy zostaje sam. To naturalne, potrzebuje czuć bliskość matki, gdyż początkowo jest ona jedyną znaną mu istotą. Bez niej zginie. Dziecko rośnie, zaczyna poznawać świat a jego instynkt rozwija się wraz z nim. Natomiast my pewne rzeczy usuwamy poza jego zasięg. Pewne miejsca blokujemy, by tylko nasze maleństwo nie zrobiło sobie krzywdy. A może w pewnych kwestiach trzeba zaufać małemu dziecku?
Kalina i Gaja wychowują się w domu z kominkiem. Palimy w nim całą zimę, codziennie. I żadna z dziewczyn nigdy się nie poparzyła, mimo że cały czas do kominka jest swobodny dostęp. Oczywiście mówimy Gai, a kiedyś Kalinie, uwaga gorąco. I tyle. To samo ze sztućcami, Gaja uwielbia się bawić widelcami, a Kalina wspaniale kroi pieczarki i gotowane ziemniaki (z surowymi jej jeszcze nie idzie ;) ). Palce mają całe, mimo wielokrotnego używania noży. Bo przecież domowe noże nie są zbyt ostre, jak dziecko do ręki weźmie to krzywdy sobie nie zrobi. Wprawdzie widziałam w filmie taką scenę gdy na nóż jakiś spada jedwabna chustka i zostaje rozcięta, ale w domu nie da rady w ten sposób ;)
Problem zaczyna się wtedy, gdy mama nieustanie biega za dzieckiem i wyrywa mu z rąk różne "groźne" przedmioty. Maluch szybko się uczy, że od wszelkiego złego i niebezpiecznego ktoś go uchroni. I tym samym jego instynkt, jego ostrożne podejście do nowych rzeczy, dość szybko niknie. I tym samym mogą zdarzyć się mu nieprzyjemne wypadki.
Dbajmy więc o nasze dzieci mądrze. Pamiętajmy, że one same krzywdy sobie nie chcą zrobić i pozwólmy im rozsądnie poznawać otaczający je świat. Nie ograniczajmy dzieci ponad miarę, tylko towarzyszmy im w odkrywaniu rzeczywistości :)

niedziela, 6 marca 2011

Manifa


Niedziela, przed 8 marca, w wielu miejscach w Polsce zaznaczyła się manifestacjami o Prawa Kobiet. My też się wybraliśmy - jakże by inaczej, przecież jako matka dwóch wspaniałych dziewczyn muszę nauczyć je walczyć o swoje prawa i głośno wypowiadać swoje zdanie :) Wzbudzaliśmy dość duże zainteresowanie fotoreporterów: Gaja w chuście na plecach a Kalina z tatą obok... Szkoda, że tak mało kobiet z dziećmi było zainteresowanych pokazaniem, że stanowimy siłę i chcemy walczyć o swoje prawa i świat dla swoich dzieci.
Gdańska manifestacja była wyśmienita, muzyka i przemarsz ulicami, zabawa i śmiech. Kalina bawiła się tańcząc na ulicach. Gaja była tak zaaferowana, że nawet nie zasnęła, tylko przyglądała się wszystkiemu dookoła. Później obowiązkowo ciacho i herbata w jakieś knajpce.
Wydaje mi się, że to ważne, gdy chcemy wychować dzieci, by pokazać im, jak można wpływać na  system, jakie są mechanizmy władzy obywatelskiej. By od najmłodszych lat uczyć dziecko, że w demokratycznym ustroju ma ono głos. By wykształcać w nim aktywną postawę i wiarę w to, że może coś zmienić. By nie było bierne wobec tego co mu się nie podoba. I by umiało się wyrażać. A jako mama dziewczyn, chcę by miały one łatwiejszy świat niż mój. I by miały ochotę z uśmiechem upominać się o swoje. Bo dzisiejsza Manifa była spotkaniem kobiet i mężczyzn, a także dobrą zabawą.
Znów zrobiliśmy coś razem, rodzinnie w niedzielne popołudnie. I dobrze się przy tym bawiliśmy. A Kalina coś z tego zapamięta, jakieś emocje, radość, bycie razem. Tym bardziej, że nie była to pierwsza manifestacja w której brała udział. I jak sądzę też nie ostatnia :)