wtorek, 28 grudnia 2010

Święta, święta


Dla wielu święta to zabiegany czas. Sprzątamy, gotujemy, kupujemy. Często zapominamy o dzieciakach. Najchętniej byśmy je gdzieś podrzucili by nie przeszkadzały. A przecież święta to powinien być czas spędzany rodzinnie, blisko, razem. Nie zapomnijmy o dzieciach w wirze przedświątecznych przygotowań - one bardzo dobrze mogą się wpasować w nasze zabieganie.
Radzę wszystkim przed świętami trochę zwolnić. Może niekoniecznie trzeba myć wszystkie podłogi, można przecież zrezygnować z niektórych potraw. Za to przygotujmy się do świąt razem - rodzinnie. Dzieci będą zachwycone, gdy usiądziemy przy stole i stworzymy własne bombki czy ozdoby świąteczne. Bombli - to wersja najprostsza - wystarczy trochę akryli, plastikowe niewzorzyste bąbki i chwila czasu. Dobrze też zaopatrzyć się w klej i brokat - to przysparza dużo radości małym dzieciom.
Oczywiście równie dobrze jest zrobić papierowe ozdoby choinkowe. I tutaj także przedszkolak świetnie się spisze, a czym starsze dziecko tym trudniejsze zadanie możemy wymyślić.
A jeśli chodzi o przedświąteczne wypieki - wspaniałą sprawą są pierniczki. Wystarczy zrobić ciasto a dzieciom dać wałek i trochę foremek, by powykrwałay swoje kształty. Świetnie spisują się też przy ozdobianiu, zarówno lukrem jak i wszelkimi orzechami, posypkami - słowem możemy mieć pierniczki ozdobione bez najmniejszego wkładu z naszej strony.
No i najwspanialsze zadanie dla dzieci - dekorowanie choinki. Dajmy im jak najwięcej swobody i jak najwięcej zabawek własnoręcznie ozdabianych czy wykonanych. Niech święta będą czasem spędzanym wspólnie. Nie chodzi przecież o to by szyby lśniły, lecz o to by spędzić ten czas razem i spokojnie :)

Czego czywiście wszytkim na wszytstkie święta życzę :)

czwartek, 16 grudnia 2010

Prezenty



Idą święta a z nimi nieodłączny czas prezentów. Już od dawna reklamy bombardują nas ze wszystkich stron. A my zastanawiam się co sprezentować naszym pociechom. Bo z jednej strony kusi najnowsza lalka, super wystrzałowy samochód czy kolejny z wielu pet shop. Z drugiej strony chcielibyśmy może coś niepowtarzalnego, coś co nie zostanie odłożone w kąt do kolekcji wielu lalek czy samochodów.  Coś z czego nasze dziecko się ucieszy i będzie mogło bawić się długo. Zazwyczaj mamy też skromną nadzieję nie zbankrutować przy zakupie prezentów...
Ja polecam w zasadzie dwie kategorie prezentów. Po pierwsze wszystkie zabawki w które będziemy z radością mogli bawić się z dziećmi. Jest to inwestycja we wspólnie spędzany czas. Na dodatek każde dziecko się cieszy gdy może porobić coś z rodzicami. A więc puzzle, gry planszowe, książki z eksperymentami czy różnego typu zadaniami, klocki, domina, czy też zwykła modelina. Dobrze, gdy pod choinką znajdzie się coś w co po rozpakowaniu będziemy mogli od razu się pobawić. Wspólnie. Czas spędzany razem z dzieckiem jest tak naprawdę naszą największą inwestycją i dzieci największą radością.
Drugą dobrą inwestycją są zabawki edukacyjne. Brzmi to może trochę dziwacznie, ale wierzcie, można znaleźć zabawki edukacyjne, które zadowolą nawet dzieci. Tak było na przykład ze "stonogą Agatą" - zabawka dla małych dzieci, która uczy manipulować, zestawiając kolory. Kalina uwielbiała nawlekać koraliki - do dziś potrafi ją wyciągnąć i się bawić... Możemy znaleźć takie zabawki dla dziecka na każdym poziomie rozwoju. Dla bardziej dociekliwych - firma wydająca dobre zabawki edukacyjne, moim zdaniem, to epideixis. I wydaje mi się, że uczenie poprzez zabawę to najmądrzejsze co dziecku możemy dać. A lalka? Cóż znajdzie się pod choinką zapewne nie jedna...
Jeśli zaś chodzi o niemowlaka, zapewniam, najszczęśliwszy będzie w stertach szeleszczącego papieru...

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Smoki i smoczki


Niemowlę, jak wszyscy wiemy, śpi i ssie. To dwie czynności, które są dla niego bardzo ważne. Oprócz tego oczywiście chce być noszone i chce pomachać małymi rączkami i nóżkami. Ale spanie i ssanie są bezwzględnie najważniejsze. A ponieważ maluch czasem ssałby bez przerwy pojawił się pewien wynalazek - smoczek. Wiele mam zadaje sobie pytanie - dać czy nie dać...
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że podanie smoczka noworodkowi jest dość kontrowersyjne. Taki maluch nie ma jeszcze odruchu jedzenia. Przy życiu utrzymuje go instynkt ssania, który dopiero po paru tygodniach nabiera bardziej świadomego znaczenia - jako zaspokajanie głodu. Gdy takiemu dziecku podamy smoczek, może zdarzyć się, że odrzuci pierś. Sama spotkałam się z dzieckiem, którego matka bardzo cieszyła się iż w wieku dwóch tygodni przesypia noce. Jak zakwili, mówiła, wystarczy podać mu smoczek. Dla dziecka jednak skończyło się to źle - okazało się że jest nie dożywione (prawie nie przybierał na wadze). Tym dość drastycznym przykładem chcę uzmysłowić jak ważne jest ssanie dla naszego niemowlaka.
Jednak po kilku tygodniach dziecko już przyzwyczajone jest do piersi i podając mu smoczek nie wyrządzimy mu tak wielkiej krzywdy. Wiele mam decyduje się więc płaczącemu dziecku zamknąć buzię. Ja jednak proponowałabym choć rozważyć inne rozwiązanie. Nasze małe dziecko rośnie szybko, a potrzeba ssania zacznie maleć około 4 miesiąca. Poczekajmy ze smoczkiem a może okaże się on niepotrzebny. Przecież to piękne chwile bliskości, gdy przytulone do nas niemowlę ssie. Nasze małe dziecko potrzebuje być przy nas, czuć nasz zapach, bicie serca. Pozwalając mu być koło nas budujemy w nim ufność do świata i do tego, że wszystko jest na swoim miejscu - właśnie tam gdzie powinno być. Czyli niemowlę w ramionach matki, nie zaś odseparowane, gdzieś ze smoczkiem w buzi. Potrzeba jednak dużo cierpliwości by cały czas wędrować z dzieckiem przy piersi. Czasem chce się odpocząć, a w tym czasie nasze dziecko już pięknie ssie kciuk - tak też było i z Kaliną. Z Gają postanowiłam spędzać przy piersi tyle czasu ile jej będzie potrzebne - i jest uśmiechniętym niemowlakiem dla którego smoczek jest tylko małym smokiem z bajki ;)

wtorek, 7 grudnia 2010

Na spacer


Zima nadeszła a wraz z nią mrozy i śniegi. Czyli okres wspaniałych atrakcji dla dzieci. Zamki, bałwany, igla, sanki i śniegowe kulki. Chyba każde dziecko kocha taki czas. I tylko matki czasem trzeba przekonać by z domu dziecko wypuściły. Bo zimno, i wieje i na pewno się przeziębi.
Moje córki wychodzą prawie codziennie na spacerek. Uwielbiają to, szczególnie Kalina, która już marzy o bałwanie. I jakoś nie chorują. Zaczęłyśmy od razu po porodzie. Wydaje mi się, że to najlepszy moment - mały przyjemny spacer z mężem i dzidziusiem, gdy tylko jest tyle sił by wyjść z domu.  To takie proste - ubieramy dzieci i wychodzimy. Ale...
No i tu zaczyna się problem. Gdy widzę maluchy, które wrzeszczą bo są ubierane jak na sybir na drogę do samochodu (może z 500 m) to zastanawiam się czemu ich rodzice w tym samym czasie biegają bez czapki, szala w rozpiętej kurteczce. I co te dzieci muszą mieć na sobie by na dłużej z nimi wyjść? Przecież przegrzanie dziecka grozi chorobą. I to jeszcze szybciej niż zmarznięcie. Oczywiście nie zachęcam tutaj do puszczania dzieci nago. Ale do zachowania pewnego umiaru. Do samochodu wystarczy ciepła czapa, kurta i kocyk do przykrycia nóżek - jak auto się nagrzeje kocyk można zdjąć. Ja w tym roku mojego niemowlaka jeszcze nie zapakowałam w kombinezon. Na dwór noszę w chuście - wkłada czapę, ciepłe buty i gruby polar. Grzejemy się nawzajem i spacerujemy uśmiechnięte. Ona czasem zaśnie i przyróżowią się jej poliki. Kalina oczywiście ma swój kombinezon w którym żadne śniegi nie są groźne - może tarzać się, wpadać w zaspę i jest z tego tylko dużo śmiechu. W zeszłym roku, gdy mróz sięgał -25 stopni, ona z ojcem zamek budowała dla księżniczki. I za nic do domu nie chciała wrócić. Taka to była zabawa. Ja niestety nie jestem taka zahartowana i nie wytrzymuję tyle co córka...
Polecam więc rozsądek i dużo śnieżnych spacerów. Dziecko musi być ubrane tak, by mogło się swobodnie ruszać. No i powinno dużo biegać, a nie siedzieć w bezruchu na sankach ciągniętych przez rodziców. Żadna pogoda wtedy dla dziecka nie jest groźna :)