niedziela, 17 kwietnia 2011

W Krakowie


Podróże kształcą - wszyscy to wiedzą. Ja jednak pierwszy raz zastanawiałam się czy dobrze robię zabierając moje dwie córy na weekend do Krakowa. Ponad 600 km pociągiem, może tym razem przesadzam, myślałam... Oczywiście wszystkie moje obawy okazały się bezpodstawne - dzieci jak to dzieci uwielbiają podróże, nowe miejsca i oczywiście smoka wawelskiego :) Wystarczy się odważyć, zrobić pierwszy krok i wsiąść do pociągu, a wszystko toczy się dalej samo. Kuszetka, którą jechaliśmy, była dla Kaliny ekscytującą przygodą, biegała, malowała, spała i wspinała się na górne łóżka. Jak tylko wysiedliśmy spowrotem w Gdańsku, powiedziała że dziś wieczorem też chce jechać pociągiem :)
Dzieci uwielbiają poznawać nowe miejsca. Moje dziewczyny, choć tak różne, zawsze bezbłędnie wpisują się w nasze podróże. Są zaciekawione, zwiedzają, oglądają. A wieczorem zmęczone śpią. Wystarczy im na to pozwolić. Kalina potrafi zasnąć wszędzie, a Gaja czeka aż ja się położę obok. Jednak każde miejsce do którego przybywaliśmy, najpierw z Kaliną, a później już z dwójką dzieci, okazywało się być dobrym wyborem. Jest bowiem tak, że dzieci potrafią się wpasować w środowisko, społeczność, w której się znajdą. I na dodatek lubią nowe bodźce, są niezmiernie ciekawe świata. Gdy te zdolności są rozwijane od najmłodszych lat, wtedy żadna podróż nie będzie dla dziecka starszna, każda wyprawa będzie po prostu nową wspaniałą przygodą.
Tak też było tym razem, Kalina wieczorem przytuliła się do mnie i z dumą powiedziała: mamo, jesteśmy podróżniczkami. A Gaja nawet przez chwilę nie była niezadowolona (a w domu jej się to czasem zdarza...). Ważne jest by zaufać dzieciom i pokazwyać im świat z radością i bez ograniczneń. One wtedy będą się dobrze bawić z nami a my z nimi. I o to przecież chodzi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz